Okruchy złamanych dusz
Nie do końca się poznaliśmy
Ja cierpię katuszę z braku wyboru
Ty nie sięgasz po to, co zechcesz
Oszpecony nieustanną samotnością
Nie narzekam na swój los podłością
A staram się oddać światu z nawiązką
Miłość, której nigdy nie chcieli mi dać
Jak wiele sierot znalazłem miłością
Które porzuciły mnie pierwszą okazją
Ile matek nadziei zabiłeś za sobą
Odbierając nadzieję mną naprawioną
Nauczyłem się bólu, którym władam
A którego sobą nikomu nie zadam
Wstrętem mimowolnego osamotnienia
Co płynie z jednej strony niezadowolenia
Staram się być lepszym, niż ja sam
Władając paskudą własnego siebie
Jak bronią, tak widzę swoje wady
Potencjalnie dla mnie bomby