Przeprawa przez Styks
Każdy gotowy,
Trochę na spięciu
Momentu czekamy.
Przejście przez Styks,
Nie jest wcale takie łatwe,
Co jak nam dziś woli braknie?
Pierwszy idzie Achilles,
Drugi pójdzie Perykles,
Trzeci, za nimi, Sokrates.
Czwarty rusza Parys,
Na końcu pójdę ja.
Przejście przez Styks,
Wymaga odwagi,
Bo rzeka nas pali.
Poszedł Achilles,
Spróbował wpław,
Poszedł, nie wrócił.
Co znalazł po drugiej stronie?
Może mu syreny grają w pięknym tonie
Na lirach?
I chwalą jego piękność i odwagę,
Sławią w pieśniach poświęcenie za sprawę?
Nie wiem.
Perykles szuka innej drogi,
Mówi: ,,Charonie, mój drogi!
Czy puścisz bez obola?"
Lecz on nie puści - taka jego dola.
Perykles chce most zbudować,
Już chce Hades reformować.
Nic się nie udało.
Zapłacił, popłynął, zniknął.
Co go czeka po drugiej stronie?
Może bogowie sławią jego boje
I zasiada po Zeusa prawicy
Na zwycięzców wzgórzu - Olimpie?
Sokrates, ten to jest śmieszny,
Mówi, że sam nie wie, czemu ja pośpieszny,
Siadł na kamieniu i czeka.
Powtarza tylko te swoje bzdury.
,,Wiem, że nie wiem, gdzie jestem",
Tak mi powiedział,
Najdroższy Sokratesie, ja w piekle jestem.
Usiadł i siedział,
Kiedy się nasiedział,
Rzucił się w rzekę i zniknął.
Raczej nigdzie nie dopłynął,
Nurt go porwał i pewnie zginął.
Parys młody i narwany,
On ty przyszedł pijany
I nie czekał, tylko się rzucił.
,,Szukać miłości muszę!
Szukam, a się krztuszę."
Woda mu do gardła spłynęła.
Płuca mu wypaliła,
Przeżył, dotarł na drugi brzeg,
Pewnie czeka tam na niego miłości dzień.
Zostałem ja.
Czemu nie płynę?
Pływać przecież umiem.
Już, zaraz skoczę...
Kogo ja okłamuję?
Poczekam, tu na brzegu,
Oddam się wydarzeń biegu,
Bo płynąć się boje,
To za ciężkie jak na mnie.