korona
spojrzeć za siebie i utonąć
pomiędzy brzegiem ust jej suchych
a zmatowiałą już koroną
potem na chwilę świat zapomnieć
i z bogiem imię swe pomylić
by nigdy więcej nie dać rozwiać
lodowej ciszy tejże chwili
tulić pół twarzy do jej piersi
tonąć w zieleni krągłych oczu
i to co grzechem się zdawało
na każdym skrawku skóry poczuć
jeszcze przez moment nie być sobą
serce wypuścić w dal skończoną
i zasnąć w dłoni jej zamkniętej
pod zmatowiałą już koroną