Dzięki :)
Pozdrawiam :)

Fajne porównanie z tym prawdziwkiem :)

O tą zabawę* trzonem, czy jak to nazwać właśnie mi chodziło :)
I jeszcze z bożej łaski* w podwójnym znaczeniu zależnie od światopoglądu.
Dzięki za wizytę :)
Pozdrawiam :)

Ano różne, bo ludzie są różni.
I czasem trudno się w tym wszystkim odnaleźć :)
Pozdrawiam

Dzięki :)
Zdefiniowanie prawdy może przysporzyć bólu brzucha i głowy, a nawet siwych włosów. Filozofowie coś wiedzą na ten temat :)
Gdzieś czytałam, że filozofia nie przynosi ulgi. Ale człek przynajmniej ma zajęcie...
Pozdrawiam :)

Jak się człowiek bardzo postara to może być bardzo trudno ;)
Pozdrawiam :)

Dzięki Arku :)
Prawy nie da się zawłaszczyć :)
Chyba...
Pozdrawiam :)

Znam to popularne powiedzonko. Bardzo chwytliwe.
Pozdrawiam :)

Niekoniecznie :)
Są przecież "uznani święci", którzy podczas prywatnych "objawień" doznawali ekstazy...

Otóż to – lepiej słuchać tych, co mówią prosto, niż tych, co krzyczą z megafonem, a potem znikają w dymie obietnic. Bo jak już się człowiek naciągnie na fałszywego proroka, to zostaje tylko echo i własne „a nie mówiłem?”.

:)
Jak już mamy polegać na głosicielach to lepiej niech będą prawdziwi ;)
Bo jak się okaże, że daliśmy się nabrać, to pretensje możemy mieć tylko do siebie :)
Pozdrawiam :)

Dzięki Elu :)
Każdy ma swoją filozofię i takie nasze prawo :)
Tag wstawiony celowo :)
Pozdrawiam :)

I dobrze :)
Bycie szczęśliwym człowiekiem pozwala na spokojny sen.
Pozdrawiam Waldi :)

zaprawdę ....

Szczególnie przy rozpadzie związków to się sprawdza.
Ja jestem prosta wiejska dziewczyna i dla mnie dwa razy dwa to cztery.
Inne opcje zostawiam filozofom ;)

Wybacz jastrzu, ale otrzymany powyżej wynik raczej utwierdza mnie w zgoła przeciwnym twierdzeniu przytoczonym kiedyś przez prof. Bartoszewskiego, że "prawda nie leży pośrodku, prawda leży tam, gdzie leży" i to z całym szacunkiem dla pamięci o Twojej babci.

Nie mam z tym żadnego problemu.
Ja też biorę pod uwagę możliwość mylnego podejścia i zrozumienia poszczególnych zagadnień przedstawionych w Ewangelii.
Czy obecne się zmieni? Nie wiem. Ale pewnie "wyjdzie w praniu" :)

Każdy sam jest odpowiedzialny za swoją drogę. Ani dobra znajomość Słowa ani pobieżna czy ignorancja czy zaprzeczanie nie są "warunkiem możliwości przyjęcia zbawienia"
Jeśli jednak Biblia nie jest jeszcze zakazana to jest to z pewnością bardzo bogata lektura :)

Zdanie mam wyrobione od dziesiątek lat i na ten temat przeprowadziłem własne badania biblijne, co nie oznacza oczywiście, że nie mogę się najzwyczajniej mylić... Już nie szukam na ten temat nowych informacji... Sfera wiary nie jest dla mnie sferą pewności lecz nadziei. Nie jestem fundamentalistą biblijnym, czyli wyznawcą tak zwanej "nieomylności" Biblii, co prowadzi na przykład do takich aberracji umysłowych, jak wiara w to, że Bóg stworzył świat w ciągu sześciu 24-godzinnych dni. Wiara w nieutracalność zbawienia bierze się u mnie z mojego pojmowania skuteczności dzieła Chrystusa.

Pierwszy lepszy link, który wyskakuje na zapytanie:
https://www.chrzescijanie.info.pl/utracalnosc-zbawienia/

Można sobie przeczytać i porozmyślać :)
I wyrobić sobie własne zdanie w tym ciekawym temacie.

Sama napisałaś i słusznie, że to nie miejsce na takie rozkminy. Powiem Ci tylko, że bazując na całościowym podejściu do NT, nie wierzę w możliwość utraty zbawienia.

Pod "ludzką" miałam na myśli "naukową", która czasem podpiera się szemranymi "dowodami" lub jest czysto teoretyczna.
"Boża" czyli ewangeliczna. To, że ludzie kłócą się o tłumaczenia, albo posądzają ewangelistów o bycie "naprutymi winem lub szalonymi fantastami" mi nie przeszkadza :) I tak clou pozostaje jasne, niezmienne i zgodne mz
Denominacje i bez jako zgromadzenia mają ten problem, że po jakimś czasie zawsze znajdzie się jakiś kaznodzieja, co się wsadzi na piedestał zamiast Pasterza.
Żeby zgłębić Ewangelię życia nie wystarczy. A, żeby przyjąć zbawienie wystarczy być zapisanym w Księdze Żywota. Pytaniem pozostaje, czy odbywa się to z pominięciem naszej wolnej woli, czy raczej zapisy odbyły się, bo Bóg znał nasze wybory. I jeszcze usunięcie z listy. Sama myśl powodować może dreszcze.
Pozdrawiam Kornelu :)

A sumienia to sprawa dyskusyjna.
Jedni nie uznają istnienia, ci, którzy uznają mogą mieć spaczone lub układne wedle sytuacji :) Sumienie jest związane z poczuciem winy ewentualnie dyskomfortu lub przekonania, że "robimy dobrze".
Sumienie może być kształtowane, a ten kto "kształtuje" ma duże pole manewru.
Gdy przyjmiemy, że sumienie to "głos Boga" to chyba "najłatwiej"* rozpoznać, czy to . co robimy jest ok.
Czy sumienie może nam pomóc dojść do prawdy? Jest taka opcja :)
Pozdrawiam :)