***rozdarta sosna
na przemian czujemy nadmiar i brak
pełnię i pustkę
całość i nic
nieskończoną skończoność...
gdy mrok naciera coraz gęstszy
i kusi aby wziąć leków trochę więcej
patrzę na obraz pędzla mojej mamy
i słowa słyszę "przed tym obrazem zawsze
będziesz wysłuchany..."
widzę go teraz - stoi naprzeciwko
i dwa promienie - czerwony i blady
wypływają jak tam na Kalwarii
i czuję spokój głęboki
i za leki dziękuję
choć wiem że moja
choroba trwa przedwiecznie
i że nikt nic zrobić nie umie...
na zmianę radość i smutek
nadzieja i rozpacz
gdy z warty schodzi odwaga
staje tam tchórzostwo...
wszystko mieć chcemy
więc nic nie mamy
bo w życiu nie chodzi o wszystko
lecz to "coś" co jest niezrozumiałe...
gdy ogarnia mnie rozpacz
i śmierci patrzę w oczodoły puste
nade mną świeci słońce
a w duszy jest duszno...
lecz nie przerażajmy się tymi sprawami
to tylko moja droga
usłana samymi kolcami
nie przyjdzie to na Ciebie
ani teraz ani później
nie przejmuj się mną
gdybym miał zrezygnować
już dawno byłbym martwy
i pod rozdartą leżał sosną...
***
/Borówiec, 25.09.24/