Zoppot, 31 VIII 1939
Czwartkowy wieczór.
Orkiestra po raz ostatni gra shimmy.
(Ze względu na międzynarodowy charakter kurortu
zakaz wykonywania zdegenerowanych tańców amerykańskich
nie obowiązuje tu w sezonie urlopowym – lipcu i sierpniu.)
Na parkiecie pustki
tańczy jakiś gość z fordanserką
i kierowca w mundurze NSKK.
Przez otwarte okna
napływa gorące powietrze, szum morza
i daleki stłumiony dźwięk
Horst Wessel Lied.
Przy barze nikogo.
Barman Bruno uwodzi nową kelnereczkę Suzi,
Erika jest wyraźnie zazdrosna.
Z kasyna dochodzą stłumione głosy
„faitez vos jeux” i „rien ne va plus”...
Parę minut przed północą z kasyna wychodzi jakiś Polak,
rzuca orkiestrze sto guldenów i każe grać „Ostatnią niedzielę”.
Miał dziś szczęście – rozbił bank.
Stawia wszystkim Dom Perignon,
ale to zaledwie pięć butelek – nie ma gości.
Smutny że nie ma z kim świętować
dzwoni po taksówkę i odjeżdża ulicą Północną.
Czy zdąży do tej swojej Polski przed wojną?
.