Karteczka
zapomniana i zmięta,
niczym znajomość do usunięcia.
Lubię ją wyciągać
i czytać ukradkiem
spijając z niej słowo po słowie
jak hipster śmietankę w Sturburksie.
Karteczka złożona na osiem części
i ukryta tam gdzie nikt jej nie znajdzie,
pełna tajemnic.
Skrywa myśli nigdy niewypowiedziane,
słowa ,których się wstydzisz,
a może boisz się je wyjawić?
Nieważne.
Czy to było o mnie,
czy może o niej,
nie jestem znów pewna,
mogę się domyślać
przypisując fragmenty, które pasują do mnie
i te które nie pasują wcale.
Słowa na niej pisane niedbale
niesione przenośnią i porównaniem,
literackie fraktale,
równania emocjonalne tak skomplikowane.
Nad nimi płaczę i przyjmuję ciarek fale
wiedząc, że czujesz to ,co tu napisałeś.
Rozdziera mnie to na trzy
Między rozum, serce, a duszę,
bo jednocześnie ci współczuję,
jestem zazdrosna i mam sobie za złe,
że czujesz to, co czujesz.
To mój sekret,
że znam ten zakamarek
i nigdy się nie przyznam,
że zawędrowałam tak daleko,
w miejsce, które miało pozostać konfesjonałem,
a ja nie byłam tu kapłanem.