List z przyszłości
wzrosła zapomniana
na końcu świata.
Łopocą radośnie w niej liście brzozowe,
na wietrze ciepłym
w promieniach słonecznych.
Wśród nich się wznosi
biała cerkiew mała-
to sielski krajobraz łona Syberii.
W cerkwi modlitw śpiew się wznosi,
z palonych świec duszący dym się rozchodzi.
Stare kobiety w lichych chuścinach
prośby ślą w jeszcze starszych modlitwach.
Dusi ich gardła moc kadzidła,
spod powiek wyciska im ostatni sok,
lepkie powietrze osiada i spływa
po drewnianych polikach,
jak sztuczne łzy z malowanych oczu
Ikonowych świętych widzów.
Nagle drzwi świątyni
zostają kopniakiem rozdarte,
smuga światła ostrego
wdziera się w głąb,
a za nią powiew świeżości,
krzyku młodości
wpada jak strzała,
przecina ten swąd.
Wdzierają się grupą
młodzi piękni chłopcy,
w płaszczach, w czapkach,
mają bagnety na broń,
a z nad ich brwi przyświeca
nowy znak złowieszczy,
czerwona gwiazda-
nowa ikona-
a na niej sierp i młot.
Jeden mierzy w kobiety,
inny zdziera ikony,
dewastuje szarańcza
swoją kulturę, swój dom.
Pod czerwonym sztandarem nowej idei
za Lenina, za biedny lud,
zdziera złoto ze ścian.
Ikony pękają,
rozbryzgują się w drzazgi,
smutne oczy świętych
przepoławiano na dwa,
teraz podwójne łzy oddają-
jedne za lud, drugie za świat.
Staruszki upadły
przed nowymi bogami
błagając o rozum
rozochocony tłum.
Ci śmiechem gruchnęli
malując na ścianach
zamiast złotego krwisty wzór.
Wnet cerkiew stanęła
cała w płomieniach,
szarańcza rozbiegła
się ze śmiechem w las.
Za nimi została nowa idea,
nowy lepszy świat.
Brzozowe listki
łopocą w żarze
z radości ich pozostał tylko ból.
W płomieniach wtem znikną,
ulotnią się w pył
jak każda idea,
jak każdy czyn.
Nie płacz Syberio czarnymi łzami,
tyś nie jest winna swej krwawej doli.
Piszę do ciebie z przyszłości,
ale ta nie będzie świetlana.
Wrócą ikony i wrócą popi,
a młodzi będą zabijać
w imię innego Cara.
Czego innego bym dla ciebie chciała.