Pod ochron膮
Zderzy艂a si臋 z g贸r膮 lodow膮
my艣li, uczu膰 i s艂贸w
mayday zadzia艂a艂 wzorowo
race ju偶 zgas艂y, no c贸偶
dryfuje po morzu 艂ez swoich
s贸l wchodzi w otwarte jej rany
nie li偶e, za bardzo si臋 boi
szum wsz臋dzie, a w szumie ma plany
dop艂yn膮膰 do brzegu bezludnej
wyspy, co snem j膮 ugo艣ci
parasol u偶yczy nie艣lubnej
dziurawej od wspomnie艅 mi艂o艣ci
i sza艂as zbuduje z ochoty
na lepsze, cho膰 bli偶ej nieznane
do艂膮czy do nowej wsp贸lnoty
ze sob膮, nikt b臋dzie tam panem
bez krzyku, fa艂szerstwa i zdrady
osiedli si臋 w swoich pragnieniach
ubrana w sw膮 nago艣膰 od Prady
pomy艣li o wielu waleniach
jak wali膰, to wszystko nie cz臋艣膰
jak wali膰, to bra膰 z g贸rnej p贸艂ki
jak wali膰, to 艣cisn膮膰 moc w pi臋艣膰
jak wali膰, to z sob膮 do sp贸艂ki...