Paryż
znalazłem niebo przymglone snem
miasta równie pięknego co zdradliwego
dotknąłem tu wielu świadectw wielkości
ludzkiego ducha i niezwykłych dłoni
rozgwieżdżonego nieba placów i ulic
stworzonych lekkim gestem architekta
strzelistej katedry matki kościołów
ze znamionami królewskich witraży
wielkości zaklętej w grobach Panteonu
w głośnych muzeach malarskiego blasku
stąpałem po brukach poetów i artystów
w zaułkach pełnych miłości i muzyki
w kafejkach pachnących lawendą i winem
gdzie brzmiało echo rozmów o człowieku
jednak deszcz ciągle płucze tutaj plamy
ciemne ślady krwi okrucieństwa i zdrady
słychać jęk więzień i srebrny świst ostrza
odgłos bitewnych dział oraz krwawych szabel
nienawistne wrzaski bartłomiejowej nocy
tłuką się o kamienie ulic i serca ludzi
jestem więc tu zauroczony i zalękniony
patrzę na niejasną twarz tego miasta
gdzie myśl wspaniała z okrutną bój toczy
zachwytem śnię i milczę smutkiem który boli