*** /płonę w czcigodnym ogniu świecy/
delikatnym płomyku którego światło
to nie snop reflektora rzucony w punkt
ani blask lamp rozświetlających przestrzeń
płonę poruszając się z drżeniem i lękiem
że zgasnę nagle obracając się w mrok
gdzie pytań bez odpowiedzi szkielety
moich myśli popioły szare jak sny
płonę w tym obrzędzie całopalenia
ofiarowany płaczę woskowymi łzami
a jednak trwam w tym świętym ogniu
mimo że serce topnieje powoli
milczę składając siebie w ofierze
by pozostać światłem - nie popiołem