***/Dojrzewała burza/
przez dziurę w dachu przemówił deszcz
na moją głowę spadły słowa
jak bolesne razy
ukarany za swój niewinny początek
wierzę że koniec będzie pełen banału
w pstrokatych dekoracjach śmierci
ale co było pośrodku
nie chcę już pamiętać
nierozsądku
wszystkich ulic i drzwi
naglącej ciszy
spotkanych ludzi
zamiecionych liści rozczarowań
ukrytych spojrzeń
odbitych w szybie tramwaju
resztek przyzwoitości
przecież to tylko krople
które wciąż spadają z nieba
którego nie dostrzegam