A gdy plecami do świata
Nie płaczcie za mną nie idźcie za mną.
Ja już nie wrócę.
I żarna niebios na proch me szczątki.
I wichury namiętności na kraj świata
mych bliskich.
Lecz nawet wtedy nie idźcie.
I stanę u bram tamtego lecz nie zapomnę.
I tamto miejsce nie pożre mych wspomnień.
A jeśli spróbuję jeśli swą rękę podniesie zaborczą.
Ja zaprzeczę tak ostro by niebem zatrząść w posadach.
I choć żarna niebios na proch me kości.
Choć bliscy odsunięci przez wichury namiętności.
To nawet wtedy to wykrzyczę.
I niebo w pół pęknie i armagedon rozpocznę.
A potem Wielki Wybuch.
Byśmy znów do się wrócić mogli
A potem znów się do świata obrócę.