Operacja N.O.E
nakazywał napis
z łatwo rdzewiejącego metalu,
który kiedyś pomalowano
nierdzewną farbą,
ale ona odlazła.
pozwalając korozji
pokryć białe ściany
krwawymi zaciekami.
Padało.
Nieustannie, niezmordowanie
powoli jak kroplówka
na oddziale geriatrycznym
padało od tygodni.
Kałuże odbijały szare niebo,
rozlewając się po ulicach,
po których jeździło coraz mniej samochodów.
Piwnice dawno już zalało,
podobnie jak podziemne garaże i przejścia.
Wszyscy byli przemoczeni,
ciężko było znaleźć kogoś,
kto nie pociągał nosem.
Mówiło się często
o katastrofie naturalnej,
o ekologii,
wielkich koncernach i korporacjach.
Wybuchały protesty
przeciwko nieudolności rządu
w walce z powodziami.
Ktoś strzelił w limuzynę prezydenta,
został szybko złapany
i osądzony.
Zamknięto go w więzieniu,
by nie dawał przykładu.
W opuszczonych domach
buszowały zwierzęta i szabrownicy.
Policja oraz rząd nakazywali nam zachować spokój.
Dlaczego zawsze,
gdy wszystko się wali,
każą nam zachować spokój?
Oni na pewno panikowali.
Widać to było
po chaotycznie wprowadzanych
zaleceniach, zarządzeniach, nakazach.
Ewakuowali ludzi bez planu,
próbując zmieścić ich
na stadionach,
w teatrach i kinach,
w centrach handlowych,
prywatnych mieszkaniach.
Ofiar były setki,
każdego dnia ogłaszano kolejny zalany region.
Deszcz nie ustawał,
a Kościół grzmiał o Apokalipsie,
podczas gdy ludzie próbowali
organizować się,
spełniając potrzebę
paroksyzmu odzyskanej kontroli.
Operacja N.O.E była tajemnicą.
Wiedziało o niej
mniej niż trzynaście osób.
Pracowano nad nią w laboratoriach,
próbując nie myśleć
o rybach wielkości samochodów
pływających nad głowami.
Operacja miała prowadzić
do rozwiązania Kwestii Głównej
jak wkrótce zaczęto nazywać
katastrofalnie nadmierne opady.
Wiodącym projektem
było „Angel's Egg”,
bomba suszowa,
która mogła nawet
na stałe zmienić klimat.
Planowano zmniejszenie jej mocy
i zdetonowanie jej
gdzieś,
z dala od ludzkich zbiorowisk.
Znano skuteczność tych „zabawek”.
Aby stworzyć pustynię wielkości Sahary,
potrzebowano trzech głowic.
Trzech,
z posiadanych przez nas pięćdziesięciu.
Wiadome było jednak,
z jak mocnym sprzeciwem opinii publicznej
spotkałoby się „Angel's Egg”.
Uznano by je za destruktywne dla środowiska
i prowadzące do kolejnych tragedii,
gorszych w skutkach
od tej piekielnej ulewy,
która przecież sama z siebie
musiała w końcu ustać.
Zaciskano zęby
i noszono kalosze i płaszcze nieprzemakalne.
Zaciskano pasa,
ze świadomością,
że może nie być zbiorów.
Ktoś powiedział,
że będziemy żyli samymi rybami i ryżem,
któryś z ministrów,
nijaka biała twarz
na tle innych,
podobnych jak dwie krople wody,
jak ich setki, nieskończona parada.
Następnego dnia stracił stanowisko
za sianie paniki.
Kościół nawoływał do postu i pokuty,
a ludzie głodowali z zalanymi zapasami
i zastanawiali się
za jakie grzechy muszą tonąć.
Kiedy schodziłem po schodach
z grubej metalowej siatki
woda kapała mi spod nóg
oraz na głowę.
Trzynaście głowic
o na wpół zmniejszonej mocy
pokrytych żywo-czerwonym lakierem
o metalicznym połysku
powitały mnie cichym pomrukiem
znakującym ich stoickie istnienie.
Pompa wyrzucająca wodę
z podziemnego laboratorium
szumiała za ścianą wzmacnianą tytanem,
a hen, gdzieś na górze
zaszczękały metalowe drzwi
z szczelnymi zamkami
i jeszcze szczelniejszą framugą.
Ktoś zawołał moje nazwisko,
a ściany, schody i woda
pochwyciły je, przerzucając się
groteskowym echem.
Nawet mój oddech
miał ochotę je wypowiedzieć,
ale zmienił się jedynie
w podsycaną chłodem i wilgocią mgiełkę.
Chłód i wilgoć,
jakże dobrze te słowa
opisywały ośrodek tak tajny,
że powinno się używać wielkiego „T”.
Profesor Roderick wyglądał jak duch
w białym niezapiętym kitlu
pod którym nosił brzydki garnitur.
Jedynym, co odróżniało go
od stereotypowego naukowca
był gruby pas nylonu
doszyty u dołu,
by materiał nie nasiąkał wodą.
Powiedział, że nie mógł
mnie nigdzie znaleźć,
a ja przeprosiłem,
choć nie byłem przecież zobligowany
do przyczepienia się do jego biodra.
Zmierzył bomby
ponurym spojrzeniem ojca,
który nie wie,
czy wolno mu czuć dumę.
Zapytał, czy myślę,
że rząd przepchnie N.O.E.
Zaprzeczyłem, a pompa za ścianą
zaszczekała,
krztusząc się czymś.
Milczeliśmy niezręcznie,
nim drgnął,
odwracając w końcu wzrok
od swoich dzieł.
Pytał, czy wiem,
co się stanie z „nami”
po zamknięciu N.O.E,
zupełnie jakbym był wyrocznią delficką,
albo gdyby istnieli jacyś „my”.
Powiedziałem,
że pewnie przerzucą go
do innego projektu.
Deszcz, nie deszcz,
naukowcy zawsze byli
tak samo przydatni.
Chciał wiedzieć, co ze mną.
ale zanim zdążyłem odpowiedzieć,
że nie mam bladego pojęcia,
pompa za ścianą zawyła
jak dogorywające zwierzę.
Równocześnie,
niczym psy tej jednej nocy,
której powinieneś spać,
rozwyły się żałośnie
syreny na wyższych piętrach.
„Co do kur...”
warknął profesor,
nim złapałem go za ramię
i pociągnąłem za sobą do schodów.
„Szybko,
zalewa nas,
musimy się wydostać,
nim nas utopi
jak koty w studni”.
Biegliśmy w górę,
tak szybko jak mogliśmy.
Woda spadała nam na głowy
brudnym prysznicem
o zapachu stali.
Puściłem nagle profesora
i zatrzymałem się,
niezdolny, by się odwrócić.
„Bomby”
powiedziałem,
a on zamarł
z oczami rozszerzonymi strachem.
„Zdjęto zabezpieczenia
na poranną kontrolę.
Czy ktoś założył je ponownie?”
Niski charkot z dołu
zapewnił nas,
że zapalniki zakryła całkiem
powierzchnia wody.
Rozpoczęło się
tragicznie krótkie odliczanie.