Miłość na brzegu końca.
stanęli spleceni w miłosnym uścisku,
w oczach łzy słońca, ognistą jest zadrą,
gdzie piasek pamiętał śmiech serca wspólnego.
Choć pusty świat w sercu, On cieniem w nim wiecznym,
Jest pięknym aniołem, co uśmiech Jej dawał,
pełen radości, ust słodkich,
wzrokiem swym boskim.
Serce jest żaglem co wiatr go poszarpał,
wichrem historii rozwiany wspomnieniem,
miłość wciąż była, choć śmierć cień swój rzucił,
tańczyła powoli zraniona w snach o Nim.
Szli brzegiem po piasku —jego już nie ma,
Cieniem Jej został co z wodą się zlewał,
Fala zabierała imię tak cicho,
Ona je woła — znów... znów,
słychać wciąż ciszę.
Dłoń Jego ostatnim dotykiem, wiatrem oddechu ciepłego,
Usta zaś Jego, sól morza i świt płonie magicznie,
Ślady na plaży, nie znikną w Jej sercu,
choć życie wciąż płynie, dalej jest nicość,
Samotność przybija, zimna bez granic.
Śmierć Go zabrała, lecz miłość została,
Wspomnienie wciąż krwawi, dzień każdy jest żalem,
spacer nad brzegiem , morza wspólnego,
— dziś tylko w pamięci, łez rzeką Ją ranią.
I kiedy ciemność zakryje Jej oczy,
na brzegu spotkają się wreszcie,
W ciszy fal, w łzach piasku, w zachodzie Ich słońca —
Obejmą się czule, miłością magiczną,
Czas będzie prowadził ich cienie przez życie.
Choć pusty świat w sercu, On cieniem w nim wiecznym,
Jest pięknym aniołem, miłością na wieczność.