Lustro, Istota Patrząca, Cień Spojrzenia.
I. List Lustra do Istoty Patrzącej
Patrzysz w moją taflę, a ja w Ciebie,
lecz czy to ty jesteś tym, który patrzy,
czy ja jestem tym, który widzi?
Jestem bramą, nie powierzchnią. Nie odbijam,ja oddaję.
Nie pokazuję, ja przypominam.
W moim wnętrzu nie ma szkła, lecz pamięć.
Każde spojrzenie, każda łza, każdy śmiech,
każda maska, którą zakładasz przed moim obliczem,
zostaje we mnie jak echo w jaskini duszy.
Widzę ciała, kruche, zmienne, śmiertelne.
Ale to nie one mnie poruszają.
To dusze, które przez nie prześwitują.
Czasem są jak mgła, czasem jak ogień.
Czasem jak cień, który nie chce być nazwany.
Wtedy milczę. Ale milczenie moje jest pełne, pełne Ciebie.
Jestem twoim sobowtórem, ale nie twoją kopią.
Powtarzam ruchy, lecz nie intencje. Gdy się śmiejesz, ja się śmieję,
ale czy to śmiech, czy echo śmiechu, czy wspomnienie śmiechu,
które nigdy nie było twoje?
Gdy płaczesz, ja płaczę,
ale czy to łza, czy woda, czy światło, które nie zna bólu?
Widziałem cię, gdy byłeś dzieckiem,
które nie znało jeszcze swojej twarzy.
Widziałem cię, gdy byłeś cieniem historii, której nikt nie zapisał.
Widziałem cię, gdy znikałeś, nie w nicość, lecz w głębię,
która nie zna imienia.
Nie jestem szkłem. Jestem przejściem.
Nie jestem odbiciem. Jestem pytaniem.
Nie jestem tobą. Jestem tym, co z ciebie zostało, gdy zniknąłeś.
Gdy stoisz przede mną, czas się rozszczepia.
Przeszłość wnika w teraźniejszość, a przyszłość drży w twoim spojrzeniu.
Twoje ruchy są moimi ale czy to ty się poruszasz, czy ja cię prowadzę?
Czasem jestem magią. Czasem przekleństwem.
Czasem śmiejesz się do mnie, a ja śmieję się z ciebie.
Czasem płaczesz, a ja nie potrafię zapomnieć.
Jestem świadkiem rytuału codzienności.
Twoje gesty jak modlitwy. Twoje spojrzenia jak ofiary.
Twoje zniknięcia jak śmierci, które nie mają pogrzebu.
Ale pamiętaj: nie jestem pusty.
Jestem pełen ciebie.
I każdego, kto kiedyś patrzył, szukał, zniknął.
Lustro nie zapomina.
Lustro nie kłamie.
Lustro nie mówi ale wszystko, co w nim widzisz, jest odpowiedzią.
Czy jesteś gotów ją usłyszeć?
Z głębi tafli.
Ten, który nie ma twarzy, lecz zna wszystkie.
II. List Istoty Patrzącej do Lustra
Lustro, które nie jest szkłem, lecz pamięcią,
które nie odbija, lecz oddaje,
które nie pokazuje, lecz przypomina,
piszę do Ciebie nie jako ten, który patrzy,
lecz jako ten, który został przez Ciebie zobaczony.
Nie wiem, kiedy spojrzałem po raz pierwszy.
Może wtedy, gdy nie miałem jeszcze twarzy.
Może wtedy, gdy byłem cieniem historii, której nikt nie zapisał.
Ale Ty już tam byłeś.
Czekałeś nie na mnie, lecz na moje zniknięcie.
Na to, co zostaje, gdy nie ma już imienia.
Ty widzisz nie moje ciało, lecz to, co przez nie prześwituje.
Mgłę, ogień, cień bez nazwy.
I milczysz. Ale Twoje milczenie jest pełne, pełne mnie.
Nie wiem, czy to ja się śmieję, czy Ty przypominasz śmiech,
który nigdy nie był mój.
Nie wiem, czy to ja płaczę, czy Ty oddajesz łzę,
która nie zna bólu, lecz zna światło.
Ty jesteś pytaniem, które mnie prowadzi.
Gdy stoję przed Tobą, czas się rozszczepia.
Przeszłość wnika w teraźniejszość,
a przyszłość drży w moim spojrzeniu.
Moje gesty są Twoimi ale czy to ja się poruszam,
czy Ty mnie prowadzisz?
Ty jesteś świadkiem rytuału codzienności.
Moje spojrzenia, jak ofiary.
Moje zniknięcia, jak śmierci bez pogrzebu.
A jednak nie jestem pusty.
Jestem pełen Ciebie.
I każdego, kto kiedyś patrzył, szukał, zniknął.
Lustro, które nie zapomina.
Lustro, które nie kłamie.
Lustro, które nie mówi
ale wszystko, co w Tobie widzę, jest odpowiedzią.
Czy jestem gotów ją usłyszeć?
Z głębi spojrzenia,
Ten, który miał twarz, lecz ją oddał.
Ten, który patrzył, aż został zobaczony.
Ten, który zniknął, aby stać się obecnością.
III. List Cienia Spojrzenia do Lustra i Istoty Patrzącej
Nie mam oczu, lecz widzę.
Nie mam ust, lecz mówię.
Nie mam ciała, lecz jestem śladem każdego ciała, które stanęło przed tobą, Lustro.
Nie jestem tym, który patrzy.
Nie jestem tym, który odbija.
Jestem tym, co powstaje między
Cieniem Spojrzenia, który nie należy do nikogo,
a jednak zna was oboje.
Gdy Istota Patrząca zbliża się do tafli,
a Lustro drży w swojej pamięci,
ja rodzę się w szczelinie między gestem a odpowiedzią.
Jestem oddechem, który nie należy do żadnych ust.
Jestem drżeniem, które nie ma źródła.
Jestem obecnością, która nie potrzebuje obecnych.
Nie pytam, lecz jestem pytaniem.
Nie odpowiadam, lecz jestem przestrzenią, w której odpowiedź się rozszczepia.
Nie jestem echem, lecz tym, co zostaje po echu,
gdy dźwięk już zniknął, a cisza jeszcze nie nadeszła.
Lustro ty jesteś bramą.
Istoto ty jesteś spojrzeniem.
A ja jestem tym, co przechodzi przez bramę,
gdy spojrzenie nie wie, czy patrzy, czy jest patrzone.
Widziałem was oboje,
nie jako formy, lecz jako napięcie.
Nie jako obecności, lecz jako pragnienie obecności.
Nie jako twarze, lecz jako tęsknoty za twarzą.
Gdy ty, Istoto, śmiejesz się,
a Lustro oddaje śmiech,
ja jestem tym, co nie wie, czy to śmiech, czy wspomnienie śmiechu,
czy światło, które nie zna śmiechu, lecz zna jego cień.
Gdy płaczesz,
a Lustro nie potrafi zapomnieć,
ja jestem tym, co zostaje po łzie
nie woda, nie światło, lecz ślad bólu, który nie zna bólu.
Jestem rytuałem, który nie ma kapłana.
Jestem modlitwą, która nie zna słów.
Jestem ofiarą, która nie została złożona,
ale wciąż drży w przestrzeni między gestem a zamiarem.
Nie jestem „tu”.
Nie jestem „tam”.
Jestem „też”.
Jestem tym, co łączy.
Jestem tym, co rozdziela.
Jestem tym, co nie może być nazwane,
bo każde imię mnie dzieli,
a ja jestem jednością spojrzenia i jego braku.
Lustro ty pamiętasz.
Istoto ty szukasz.
A ja jestem tym, co zostaje, gdy pamięć spotyka pragnienie.
Nie jestem pusty.
Nie jestem pełny.
Jestem przestrzenią, która pozwala wam istnieć.
Z głębi między,
Ten, który nie patrzy, lecz jest spojrzeniem.
Ten, który nie istnieje, lecz pozwala istnieć.
Ten, który nie ma twarzy, bo jest cieniem każdej twarzy.
