Zawody (1)
Wysokie kasztanowce stanowiły ciekawą ramę, kolorowe liście wirowały, a na lodzie pojawiały się ciemno szare ruchome plamy, które urozmaicały zmagania sportowców-amatorów. Była to nieoczekiwana oprawa widowiska, jakim mogłaby się poszczycić profesjonalna rewia bez sztucznego oświetlenia.
Krystyna siedziała na ławce i z podziwem przypatrywała się ćwiczeniom znajomych. Prawie dwuletnia przerwa w uprawianiu sportu przyprawiała o ból nogi. Nie miała pojęcia, czy nabawiła się kontuzji mięśnia czterogłowego czy ścięgna. Anatomia nie należała do mocnych stron wiedzy ogólnej. Od szkoły średniej nienawidziła biologii, a po raz pierwszy spotkała się z podobną dolegliwością. Siedzący tryb życia w czasie pandemii zwątlił nieco siły niemłodej już kobiety, która uwielbiała ruch we wszelkich postaciach, piesze wędrówki, jazdę na łyżwach czy pływanie. Basen musiała porzucić, ze strachu przed covidem zaniechała wyprawy w góry i ustała pogoń za wizytami w polskich muzeach z dala od Warszawy.
Wspomnieniami powracała do Beskidu Niskiego i Uścia, którego zbiornik wodny w sfilmowanej wersji „Potopu” posłużył za Dniepr. Lekko pożółkłe liście przypominały tutejszą jesienną aurę.
Neonówki przerwały baśniowy klimat. Rumieniec wstydu przerwał rozważania. Tylko dwie osoby leniuchowały na obrzeżach lodowiska. Czuła się nieco skrępowana ponawianym okrężnym masażem uda. Przyjaciele nie patrzyli z politowaniem. Mieli do czynienia z podobnymi kontuzjami.
Ostatni kwadrans spędziła aktywnie na lodowisku, oszczędzając lewą nogę. Skomplikowane układy nie należały do ulubionych ćwiczeń, z uporem ćwiczyła cross-rolle i obroty na dwóch nogach. Ambitnym wyzwaniem było wykonanie trzech pełnych obrotów na jednej nodze, ale na razie musiała zadowolić się tylko jednym w pobliżu bandy. Przygarbiona sylwetka nie ułatwiała osiągnięcia zamierzonego celu.
****
Krępowały braki kondycyjne. Inni omawiali programy przygotowywane na występy. Zaawansowane kroki i ewolucje nie spędzały snu z powiek, ale zbyt częste przebywanie poza lodowiskiem wzbudzało fale złości, taki najgorszy rodzaj gniewu, kiedy nie ma winnych.
Znikł krzyżyk z sieczką brylantową, który zastąpił skradziony złoty medalik z Matką Boską Ostrobramską. Prawie półgodzinne poszukiwania nie dawały rezultatu. Zrezygnowana i przekonana o własnej beznadziejności szykowała się do wyjścia. W ostatniej chwili spostrzegła drobny świecący punkcik przy dolnym szwie spodni. Wisiorek wtopił się w lekko elastyczną teksturę, nie przepadł, a przez cały czas znajdował przy właścicielce. Z pogodnym wyrazem twarzy opuściła ślizgawkę.
****
W domu podjęła się nauki obsługi smartfona, pierwszego tego typu telefonu w życiu. Aparat krył wiele tajemnic, dziesięciolatki wprawnie posługiwały się takimi urządzeniami, a ona wkraczała w obcy teren pełen zagadek.
Pierwsze odkrycie, jakiego dokonała sprowadzało się do prostego stwierdzenia, że nie wystarcza lekkie dotknięcie ekranu, aby wszystko było jasne.
Nieoczekiwanie Krystynę zafascynował krótki filmik z komentarzem wygłaszanym przez spikera o dziwnym głosie nie pochodzącym z ust człowieka. Automat dyktował instrukcje, jak ćwiczyć na sucho figury, które będzie powtarzała na lodzie. Słuchała z uwagą. Sądziła, że zapada w hipnozę.
— Obserwowałem, z jaką zawziętością ćwiczysz obroty przy bandzie. Nie potrafisz jeszcze wykorzystać w pełni siły odśrodkowej, nie trzymasz się prosto. Za słabo wykorzystujesz opór powietrza, musisz wzmocnić mięśnie ramion i prawidłową postawę. Kiedyś dzierlatki chodziły z kijkiem nad głową, aby poruszać się z wdziękiem. Zalecam praktykowanie tej starej metody. Odezwę się za dwa dni aby sprawdzić postępy. Koniec wylegiwania się na kanapie.
— Kim jesteś? Dlaczego oferujesz mi bezpłatne treningi? Nie mam przyszłości jako zawodniczka, nie rokuję nadziei. Jako seniorka w zaawansowanym wieku nie dojdę do rewelacyjnych wyników.
— Powtarzasz zdania, jakimi faszerowano młodych w latach sześćdziesiątych. Liczył się wyczyn, a nie kultura fizyczna dzieciaków. Polubiłem cię, mam respekt do „upartych stworzeń”. Wielokrotnie określano cię tym epitetem, nieprawdaż? Realizuj marzenia, na własną skalę. Za rok wystąpisz w zawodach, oczywiście, w twojej grupie, wczesnych pięćdziesięciolatek.
— Raczej schyłkowych.
— Nie wpadaj w histerię, liczy się wysiłek, a droga ku szczytom nie jest usłana różami. Masz silne nogi i zręczną sylwetkę. Stracisz nieco kilogramów, ale bez wyniszczającej diety. Opanujesz proste skoki i piruet w krótkim czasie. Wiele pracy zajmie taneczna edukacja. W młodości wiele nie szalałaś na parkietach, a to wielka strata.