tęsknota za śniegiem
popatrzeć na śnieg
napawać oczy bielą
w świetle księżyca
szłam rozczarowana
przecierałam szkła
krótkowidz widzi
świat w innej skali
nie natknęłam się
na białe szkliwo
świecące jak brokat
na ogołoconych gałązkach
pamiętam inną zimę
goszczącą w parkowych alejkach
lekki miękki puch
wspaniałe łoże
jak sierść polarnego lisa
srebrzyste cekiny na gałęziach
kropki białego pyłu na policzkach
i pocałunki ze szronem na powiekach
towarzyszyła nam gorączka
mróz nie raził chłodem
był jak brzozowa witka
w łaźni parowej
patrzę na białą powłokę
rachityczną jak kawa z mlekiem
trawę pampasową* zszarzałą
lekko porusza wiatr
nie migają mikroskopijne światełka
ta zmarzlina nie dotrwa do jutra
rozpuści jak lody waniliowe
pozostawione samopas
nie wybiorę się na sannę
ona umyka jak lata kalendarzowe
i pułapki klimatyczne
tamten śnieg już dawno
spłynął do morza
Bożena Joanna
styczeń 2025