na progu
odruchowo w prawo skąd zniknęła
drobna sylwetka w białym sweterku
szarej spódnicy z wełny czesankowej
ciemne oczy lśniły jak czarne surowe diamenty
ostatnio odnalezione w podziemiach piramidy
zdobiące popiersie urodziwej władczyni
dobroć nie potęga jej życiowym atrybutem
w palenisku zawsze płonął ogień
podtrzymywała go delikatna dłoń
pramatka kochająca i opiekuńcza
lary i penaty służyły z oddaniem
w zatłoczonej nekropolii westa wyryła
żywy portret na granitowym podłożu
na płycie mienią się świetliste ogniki
w domu fotografia przepasana kirem
dlaczego kobieta o duszy z górskiego kryształu
przeszła na drugą stronę w ciszy i cierpieniu
ruchem prawej ręki wskazała bliski koniec
pozostała tylko prosta linia na monitorze
Bożena Joanna
luty 2021