Leonard Cohen i jego Suzanne
co nadawałoby się do mojego wiersza,
bo chyba nie myślisz, że zazdrościłem ci
pięknych kobiet albo stosu pieniędzy.
Ale twój śpiew pozostał otwartymi drzwiami
do pokoju tej, która nie tylko częstowała
chińską herbatą z przyprawami i skórką
z pomarańczy, ale potrafiła wypowiedzieć
słowa, które były tak blisko mojego ciała,
jak słowa Jezusa chodzącego po wodzie
w noc, gdy wiara moja była poddana próbie,
a nadzieję na miłość szlag trafił. Wtedy
zrozumiałem, że twoja pieśń jest wszystkim,
co pozostało mi tego smutnego wieczoru.