***wodospad
ciszę przedwieczną słyszę nad potokiem
szum wody z daleka niesie powiew kropel
tak mi tu dobrze
w tych górach wysokich
nie zamieniłbym za nic namiotu
na hotel…
przed wiekami wysoko niosło echo
ludzkie nadzieje spisane czyjąś ręką
tam podano ludziom reguły
lecz oni cielca woleli złotego…
I Nazarejczyk oddalał się nieraz
od ludzkich dolin łez i rozpaczy
by wzywać wysoko Przedwiecznego
nabrać sił na dnie pełne pracy
znoju i trudu który
zbyt dobrze znali tamtejsi rybacy…
poranną rosą wita świt blady
jeszcze mgła nad przełęczą skały
i trzeba iść dalej wyżej i ciszej
zostawić wszystko - zrzucić
ciężary…
zawsze powracam choćby w snach tylko
I słyszę ten potok - wodospady mijam
uczę się ciągle na nowo tych szlaków
góry są święte - błędów nie wybaczą…
gdy jesień złotem między liśćmi sypnie
wspominać będę dawne czasy świetne
ktoś się narodzi - ktoś świat ten opuści
a mnie się wydaje że na wszystko
jest jeszcze za wcześnie…
nie kończy się świat - on się jeszcze nie zaczął
ledwie osiemdziesiąt pokoleń temu
żył Człowiek co wodę w wino przemienił
zaledwie dziesięć dekad temu
ktoś swobodne elektrony odkrył
i ciemności co kryły ziemię
w trzy wiatry na zawsze
rozgonił…
żyjemy dziś szybko
i przeżyć chcemy wszystko
nie w smak nam czekanie
na świetlanej przyszłości obietnice
tu i teraz pragniemy być szczęśliwi
cierpliwość nie jest dzisiaj w cenie…
przemijają lata dekady stulecia
świat kręci się jak karuzela
i trudno do niej wsiąść
odchodzą przegrani gdzieś na bok
i jeszcze mają nadzieję
że los jak młyńskie koło
nareszcie się kiedyś odmieni…
świat nie chce wiedzieć
że co początek miało
kres nieuchronny musi mieć
podróż zaczyna się zwykle pięknie
lecz kres nadal wszystkim wspólny
w melancholią pachnącej alejce
gdzie ciemne firanki rzęs
wstydliwie skrywają
słone wodospady
rozpaczy...
***