Nie leżę
płynie pot po jego twarzy krople potu
jego skronie broczą krwią
to rana tak celnie zadana przez ból życia
jak dalej żyć i wiedzieć, że bomby spadają z nieba jak jasny grom
Bóg jest Bóg wszystko widzi Bóg milczy Bóg czeka w oddali
pielgrzymie wiesz ile ta wojna kosztuje łez?
Nastanie dzień chwały
gdy anielski dźwięk złotych trąb oznajmi wygraną
Pielgrzymie twa ojczyzna zdobyta krwią i blizną ale Nadzieja umiera ostatnia
pielgrzym szedł powoli, każdy krok był wspomnieniem
minionych dni.
Pył drogi ranił nogi
a słońce wypaliło w czole cichy znak to pot trudu
Nie niósł bogactw, tylko ciężar własnych myśli ....tych, które zostają,
gdy wszystko inne dawno mija
Na ramieniu wisiał dziurawy płaszcz,
A w oczach tliło się coś więcej niż zmęczenie
iskra nadziei, że za kolejnym zakrętem czeka cisza,
odpoczynek i odpowiedź, której szukał przez całe życie.
Na skraju drogi, w ciszy jak w modlitwie,
przystanął człowiek z pyłem w sercu i na stopach.
Wiatr niósł za nim echo dawnych ścieżek,
a cienie wspomnień szeptały pod powieką.
Nie pytał już, dokąd prowadzi wędrówka,
bo zrozumiał — cel dojrzewa w drodze.
Każdy kamień, każdy ból i każdy oddech
Rzeźbiły w nim widok mądrości Bożej
W oczach miał zmierzch, lecz w sercu świt,
iskrę, co nie gaśnie, choć wiatr hula po bezdrożach.
I szedł dalej nie dla nagrody,
bo wędrówka to modlitwa
Wędrowiec, zmęczony drogą życia
podniósł oczy ku niebu, a ziemia zapłakała
pielgrzym uczynił znak pokory- krzyż
i wzmocniły się nogi jego,
a nadzieja — laską jego w dolinie cienia-opoką
