WCZORAJSZY DZIEŃ
jak dym z papierosa
którego nie chciałem dokończyć
w niedopitej herbacie
poranek
miał smak spóźnionego spojrzenia
i dłoni, której nie zdążyłem zatrzymać
w ustach z innym czasownikiem
po południu
czas usiadł mi na ramieniu
jak ptak, który nie pamięta gniazda
a krąży w przełajach przestworzy
na kolację
jadłem milczenie – twarde jak grzanka z myśli
które dawno wystygły
a chrupały jak wspomnienie
a noc?
nie od razu spała – patrzyła
przewijała wiadomości
jakby szukała sensu w moich odruchach
wczorajszy dzień nadal trwa –
tylko przebrał się za dziś
zamienił datę w inne godziny
i udaje, że znowu nic się nie stało