Grudniowe spotkanie
Siedzę kiedyś sam w pokoju,
W tle muzyczka przyciszona,
Dla poprawy zaś nastroju
Mam w szklaneczce łyk burbona.
Za oknami noc grudniowa
W białym puchu przytulona.
Wtem w kominku ktoś się chowa.
Facet z workiem na ramionach.
Już chwyciłem za pogrzebacz,
Myśląc, że to jakiś złodziej.
On wydukał wtedy – Wybacz,
Ja do ciebie dziś przychodzę.
Biegam tak po wszystkich domach,
Całe mnóstwo mam roboty,
Nie wiem jak mam ją wykonać.
Na kielicha mam ochotę.
- Dobra - mówię - siadaj stary.
Wyciągając drugą szklankę.
- Fajnie kogoś mieć do pary,
Co też marzy o pijaństwie.
Poszła flaszka, potem druga.
- Nie masz w barku jeszcze czegoś?
Spod czerwonej czapki mruga.
- Nie! Wystarczy już kolego.
Tak skończyło się pijaństwo
Moje z panem Mikołajem,
Co na swoje imieniny,
Zamiast dostać to rozdaje.
Dla mnie to jest niepojęte
Że nikt życzeń mu nie złoży
Przecież to jest jego święto
A też chciałby czasem pożyć
Więc nie dziwcie się kochani,
Że czasami tak się dzieje.
Jak nie przyjdzie z prezentami,
Pewnie znów u kogoś chleje.
GrzesioR
02-12-2024