Jędza
Kilka lat temu, któregoś grudnia,
Gdy pracę miałem do popołudnia,
Poszedłem z kumplem do restauracji,
By wypić flaszkę z nim przy kolacji.
Knajpę zamknęli około drugiej.
Ja osobiście takich nie lubię,
Ledwo toastów się kilka wzniesie,
A tu już kelner rachunek niesie.
Wtedy kolega zaproponował,
Żebym u niego dziś przenocował,
Bo po tych drinkach nie ma w nas mocy,
Jeszcze zabłądzę gdzieś w środku nocy.
Jak wypiliśmy jeszcze dwa głębsze,
Wylądowałem na pierwszym piętrze
Zaparzył wtedy czarną herbatę,
I mi pokazał całą swą chatę
- W sypialni - mówi- jest moja żona,
Możesz ją pieścić w swoich ramionach.
Spojrzałem, leży tam zgrabna postać.
Więc pomyślałem, czemu nie zostać.
Po wszystkim dumny, zrelaksowany.
Wchodzę do kuchni jeszcze zaspany,
Łykam herbatkę - Coś zimna! - stwierdzam.
- Zmarła przedwczoraj cholerna jędza.
GrzesioR
23-05-2024