W oczekiwaniu na antrakt...
Oto miałem przed oczami spektakl,
twoje dzieło.
Pląs obrazów w litery ubrany.
Więc z razu siadłem niecierpliwością trawiony,
i jąłem to chłonąć łapczywie.
Czytałem, zapadając się w słowa,
jak w grób miękki i ciepły od mchu.
A umysł z każdym znakiem, literą,
dźwiękiem przecinkiem, kropka i spacją,
coraz bardziej popadał w konwulsje.
I już to ostatkiem sił chwytał się
tego, co z niego zostawało.
Resztek dzikiej bestii,
z której mnie ulepiono.
I wiedziałbym, że to piękne
(tak zwierzę, jak i wiersz),
gdyby nie fakt, że docierając do końca,
nie byłem już sobą.
I wraz z "Nią" czekałem na dzwonek...
troszeczkę zmieniłem i dodałem interpunkcję