Na ulicy
Szedłem kiedyś wzdłuż ulicy,
Tuż przy skwerze ławka stała.
W zatłoczonej dość dzielnicy,
Chyba na mnie już czekała.
Więc usiadłem, by odpocząć,
Obserwując ludzi wokół.
Tak czasami mam, cóż począć.
Wierszem spisać swój protokół.
Dwie dziewczyny rozmawiały,
Jedna drugą upomina,
Że za szybko się oddały,
Na kolegi urodzinach.
Jakiś facet w czapce z daszkiem,
Nagabuje wszystkich ludzi,
Mówiąc że gdzieś pod Damaszkiem,
Wielki wulkan się obudził,
Wszyscy zaraz tu zginiemy,
Bo tak było zapisane,
Jeśli w garść się nie weźmiemy,
A on ma kontakty z Panem.
Obok stoi młoda para,
Facet krzyczy na dziewczynę,
Że za mało wciąż się stara
I wróci na Ukrainę.
Matka, która dziecko swoje,
Mocnym klapsem upomina,
A za nimi jeszcze troje.
Tak wygląda dziś rodzina.
Ludzi mnóstwo dookoła,
Każdy swoje ma problemy.
Pomyślałem wtedy z goła,
Że od nich nie uciekniemy.
Wtedy menel usiadł przy mnie,
Sympatycznie się uśmiechnął.
Mówi - Popatrz na tych ludzi,
Właśnie tak wygląda piekło.
Które przecież oni sami,
Tu na ziemi zgotowali
I nie pójdą chyba z nami
Chociaż Bóg chce ich ocalić.
GrzesioR
21-07-2023