Co nie twoje, nie rusz...
dobranoc, sołtys na ostatnim zebraniu
znowu musiał wysłuchiwać narzekań
mieszkańców, utyskujących na swoje
niedole, które spędzały im sen z powiek.
Wpadł na genialny pomysł. Umieścił
na słupie ogłoszenie: „Komu zbrzydła
bieda, niech ją powiesi na kołku w płocie
przy domu sołtysa”. Chłopi przywlekli je
ze sobą i umieścili na sztachetach,
przyglądając się uważnie każdej z nich.
Sołtys, stojąc w progu, przemówił :
- Nadszedł czas na podjęcie decyzji.
Roztrzęsione biedy były przerażone,
bo żadna z nich nie chciała pod obcy dach
trafić. Jeden z chłopów chwycił biedę
sąsiada, lecz ten ją wyrwał z jego rąk
i pięścią pogroził: - Ani mi się waż, precz
z łapami od niej! Pochylony ku ziemi,
na plecach taszczył bidulę do domu.
Po drodze uzmysłowił sobie, że skoro
do tej pory jakoś sobie z nią radził, to może
nie będzie aż tak źle i da się z nią żyć dalej.
Inni chłopi poszli w jego ślady, schowali
swoje bidule za pazuchy i w milczeniu
się rozeszli...
Przy ognisku humor im się poprawił,
wyjęte z paleniska upieczone ziemniaki
ze smakiem zajadali. Bez osądzenia,
czyja bieda gorsza, uznali, że ich własna,
chociaż trudna do zaakceptowania,
znoszona z pokorą, zdaje się być lżejszą
do zniesienia.