Po dwóch stronach szyb...
zapomniał o barwnych liściach, poddając
złudzeniu, że złotej jesieni nie było.
Za oknem zimny wiatr tarmosił nagimi
gałęziami drzew. Ignorując słoneczną
końcówkę października, listopadową
szarugę, nie ożywił krajobrazu.
Dni bez kolorów i słonecznych promieni
kurczyły się, usypiając powoli.
W zaciszu domowym, w świetle świec,
różanych płatków rozrzuconych na pościeli,
stworzyli romantyczny nastrój;
nie zwracali uwagi na niebo za oknem,
migocące gwiazdy i na blask księżyca.
W innych okolicznościach, przytuleni
do siebie, przyglądaliby się jego nocnym
wędrówkom po granatowej strefie...
Tym razem wyłączyli telefony, by nikt im
nie zakłócił spokoju. Uroczy wieczór
i upojną noc spędzili we dwoje...
Ostatnie gorące lato było pasmem
wzruszeń, z obu stron padły zapewnienia
o miłości. W półśnie przywołał jej imię,
chwytając za rękę, szepnął: - Nie odchodź.
Nie zamierzała odejść, zniknęła na chwilę;
zaraz wróci, by znów wtulić się w czułe
ramiona. Rozczulony pocałunkiem w usta,
nieco się uspokoił, ale nie przestawał tęsknić
za kobietą, która obdarzyła go miłością,
jakiej nigdy wcześniej nie zaznał.
W wazonie, pąsowe róże piły wodę;
ukryty pod poduszką pierścionek
zaręczynowy, cierpliwie czekał
na odpowiedni moment.