Boso
Nos na kwintę i na kolejną parę wydać trzeba.
W galeriach i sklepach butów ogrom,
że aż strach.
Kolejna wiosna, nowa zima, i szura podeszwą ten cudny, modny szajs.
Te do trumny to dobrze mają,
na marność pozwolić sobie mogą
Bo ileż tego chodzenia będzie?
Tyle co trumnę poniosą.
Msza, kaplica, kościół i do dołu,
godzina - szybko się zejdzie.
A gdy przy otwieraniu może się nie domknąć,
albo nieostrożnie rozwali na sześć dech.
I jak się wymknę, to pod pachy wezmą,
do grobu zaniosą
Nie ma sprawy, na jednym wdechu zdążą.
Gdy wskrzeszę znów usta w uśmiechu,
zwichrzonymi palcami za obłoki chwycę.
A przecież tyle zdarzyło się grzechów,
do serca przytulę wszystkie rozpacze.
A szewca nie ma, ach!
Boso tango zatańczę,
gdzie bezwstydna rozpusta, o niej zapomnę.
A potem nie do teatru, pójdę do kina.
Po "Apokawixie" będę się się śmiać,
przez cały czas.