Ksiotki i gymiza
słónko bez colan cias na niebzie zidać.
Jam sia ziosna przymarzuła, a w niam malwy,
zonenblumy i gymiza tyż.
Matulka i Óma tropsiuła sia, zawdy ło łogród zorgowała.
Foterek i Ópa na karach gnój przywoziół,
roztrzójsoł, a potam z ziamniam przekopoł.
Łóne latoś posiewali dwa lychy marchsi,
buroki, gwolt kapusty, i kólraby,
ich łójskygo lata prazie nie buło.
Mus fejn i rychtyk coby pod łoknami puchniało.
Takich parfinów jek na naszy Warniji nie łoddało.
Wiersz nie ma żadnej władzy.
Możemy go wziąć, używać, zanurzyć się,
zagrać, choć przecież tu nic nie wygramy.
Na rzece kra płynie, wiatr we włosach ma.
Wciąż gra
Cienie tylko zostawia, jej jaśniejąca twarz.
Wiersz niczego więcej od nas nie chce,
nadzieję da.
Tęsknię za Tobą moja Wiosno, zawsze myślę.
Kiedyś zapukam do Ciebie, drzwi otworzysz jak bzy.
Słowa też się wyczerpią wraz z nimi ja.
Tylko to mogę zrobić- napisać.
Jak bardzo kocham.
gymiza- warzywa
ziosna- wiosna.
przymarzuła- przyśniła
zonenblumy- słoneczniki
Óma- Babcia
Matulka- Mama
Foterek- Tata
Ópa- Dziadek
tropsiuła sia- martwiła się
zorgować- zadbać, starać się
latoś- w tym roku
lychy- grządki
łójskygo lata- zeszłego lata
kólraba- kalarepa
fejn- ładnie
puchniało- pachniało
parfinów nie łoddo- perfum nie ma
kary- taczka