Wracam
Jesień plącze się pod nogami.
Liście spadają trupem
na mój widok spłakany.
Czasem się bokiem wychodzi,
choć miało być inaczej.
Idę krok w krok z listopadem,
z dystansem na wszystko patrzę.
Wybaczcie -to małe słowo
Przepraszam - nic nie znaczące.
Wiatr durny wyje do ucha
i w głowie myśli plącze.
Ach biedne sumienie parszywe!
Grzechami jak trądem przeżarte.
I gdyby nie Bóg Miłosierny
cóż życie me byłoby warte?
Naprawiać to znaczy nie wątpić
A kochać to wybierać miłość.
I wierzyć, że można być lepszym,
choć dobrym się nigdy nie było.
Tak Anioł Stróż mi tłumaczy,
zmęczonym skrzydłem otacza,
Choć demon wciąż depcze po piętach
Bóg sam mi każe zawracać.
Więc wracam nad ranem do domu
Jesień wciąż żale wymiata.
Stróż trzyma mnie mocno za rękę,
naprawia kawałek mój świata.