Straszny wierszyk formistyczny
Wziął, zapłodnił trzy indory.
A że zrzędnym był przecherą,
myślą je zapłodnił szczerą.
Każdy ptak się zafrasował,
na coś liczył, coś rachował.
Lecz gdy mleko się wylało,
każdy zniósł kukułcze jajo,
z których - to rzecz całkiem pewna
- się wykluła zła królewna,
które znakiem rychłej klęski
utworzyły trójkąt męski,
w którym - jak zapewnia dziadek
- pokłóciły się o spadek.
Słysząc kniaź, na jajecznicę
ukatrupił sekutnice.
Wszystkie pożarł na śniadanie
gdyż był głodny niesłychanie.
Potem trzasnął się w epistrofeus
i zakrzyknął - jestem Zeus !
Zeus gromowładny – nowy,
nie antyczny, euklidesowy !
Przeto pychą kniaź rozparty,
przegrał zamek swój w trzy karty.
Gdy łez wylał litr i ćwierć,
wziął i zapił się na śmierć.
Zaś doczesne kniazia truchło
na upale strasznie spuchło.
Skądś przybiegły małe pieski
i wyjadły lepsze kęski.
Gdy się skończył sen upiorny,
kniaź dostąpił nowej formy,
gdzie powtarzał, mieląc befsztyk -
- Kto mnie wstawił w głupi wierszyk,
gdzie jak śledź na dnie kredensu
w strofach błąkam się bez sensu ?