Miasto Tuwima dzisiaj
Znikł „las kominów przesłonięty dymem,
Co się po niebie nie przestawał snuć.*
Dziś moje miasto, drogie mi, rodzinne
Inny ma wygląd, inna moja Łódź.
Ta Łódź dryfuje ku nieznanym lądom.
W niej prządka przędzie tylko aby-aby.
Miasto poddane niewiadomym prądom
Ma na Piotrkowskiej stale nowe puby.
Przemysł podupadł. Wyludnienie wzrasta.
Fasady piękne, a z tyłu ruina.
Pyszni się „deptak” w samym centrum miasta
Ławką z pomnikiem Juliana Tuwima.
Tu się urodziłem. Tutaj wzrastałem.
Pamiętam bruki. Pamiętam rynsztoki.
Tu się uczyłem i tu zakochałem.
Stąd chciałem kiedyś ruszać w świat szeroki.
Drogie jest dla mnie to miejsce na mapie.
Ileż tu wspomnień w starych kamienicach?
Sentyment, jak Kon za mną człapie.
Stuk kopyt echo niesie po ulicach.
Gdzie ta serdeczność? Nikną ludzkie więzi.
Śródmieście okala zwarte blokowisko.
W każdym M-ileś telewizor rzęzi
I do sąsiada zza ściany nie blisko.
Sieć komputerów łączy i oplata.
Ginie w niej człowiek, jak liść w wirze rzeki.
Bliżej dziś ludziom jest na krańce świata.
Dalej do bliskich – blisko do dalekich.
Wśród murów Łodzi drę kolejne buty.
Tyle się zmienia… Dobrze, że nie wszystko.
Polesie, Widzew, Górna i Bałuty
I na Lublinku już duże lotnisko.
Znikł las kominów stając się niebytem.
W to miejsce rosną więc kominy nowe.
Straszą wciąż biedą i gorszą przesytem,
Groźne społecznie kominy placowe.
Wierzę, że padną tak, jak legły tamte.
Choć wciąż oszustów pełno przy mamonie,
To Łódź wypłynie na wody otwarte.
Złapie wiatr w żagle. Nigdy nie zatonie.
Bogumił Pijanowski
* - nawiązanie do popularnej w latach pięćdziesiątych piosenki o Łodzi.