Przedstawiciel handlowy w Piekle
baton, tankowanie, awizo, faktura,
karta, pin, konto, tabletki, kawa.
Pamięć opuchła od kombinacji
cyfr i słów mechanicznych.
Sztuczny uśmiech, zastygł ci boleśnie,
jak kadr z nielubianego filmu.
Nie przyjdzie dobry czarodziej
zabrać ciebie do domu, gdzie bawiłeś się
zabawkami, których nie musiałeś sprzedać.
Z twojego Piekła pełnego towaru
nie ma przejścia, nie tylko
do krainy dziecinnych gier
w Indian i kowbojów,
ale nawet do baru na spokojny lunch.
W labiryncie dźwięków i impulsów,
nawet po ostrzu wzroku idąc, zabłądzisz.
Trafisz najwyżej do służbowego auta,
a kładąc się, wrócisz we śnie do biura
zamknąć szafkę i rozluźnić krawat.
Drży ci ręka, bo wiesz,
że jutro nie będzie inaczej.
Ta śmierć na zawał
była nie tylko od pracy.
Pewnie też geny i złe odżywianie,
no, może jeszcze
brak zdrowego wypoczynku.