Wierszyk o marsjanach
Pojawili się marsjanie.
Pewna pani przysięgała,
Że z daleka ich widziała.
Nasz dzielny posterunkowy
W kłopotach nie traci głowy.
Siadł na skraju wielkiej ławy,
Pisze raport do Warszawy:
- W naszym lesie, na polanie
Pojawili się marsjanie.
Zwiadu w sile pięciu spodków
Nie odparto z braku środków.
Hen w centrali zaś resortu
Pełno takich jest raportów.
Urzędnicy je sortują,
Potem w górę przekazują,
Że w terenie, na polanie
Pojawili się marsjanie,
Więc konieczne jest sprawdzenie,
Jak wielkie jest zagrożenie.
Pan minister radę zwołał,
Kryzysowy sztab powołał,
Popędził do telewizji,
A kiedy był już na wizji
Rzekł, że w lesie, na polanie
Pojawili się marsjanie,
A rząd prosi społeczeństwo,
Żeby dbać o bezpieczeństwo.
W sztabie supertajnej bazy
Już krzyżują się rozkazy:
- Ogłaszam alarm czerwony.
Otoczyć teren kordonem,
Bowiem w lesie, na polanie
Pojawili się marsjanie.
Gdyby byli wrodzy oni -
Można użyć ostrej broni.
Kto nie wierzy, niech nie wierzy.
Komandosi i saperzy
Las dokładnie przeczesali.
Wrócili. Zameldowali:
- W naszym lesie, na polanie
Pojawili się marsjanie.
Naprawili, co musieli
I gdzieś dalej polecieli.