przedział (4)
Otrzymałam krótką chwilkę, by pobyć ze Stachem. Leży pomiędzy kroplówkami, które są swoistymi sekundantami pojedynku o życie. Jest wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i przypomina mi Łazarza oczekującego na cud. Teraz przydałby się Bóg. Patrzę na skrawki jego twarzy, twarzy którą mam wygrawerowaną w umyśle po wszystkie czasy. Każdą minę, uśmiech, lekki grymas… Po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że jego siła fizyczna jest unicestwiona. Ramiona, które tuliły moją bezradność są bezwolne, posiniaczone, połamane, jak latawiec który rozbił się o skały. Pragnienie by go przytulić staje się nie do zniesienia. (Nie chcę sprawiać mu dotykiem dodatkowego bólu).
Delikatnie przez sekundę głaszczę jego rękę, łzy toczą swoje szlaki po szyi, spadają na klatkę
piersiową, gdzie popadnie… Muszę zebrać się w sobie, powiedzieć coś konstruktywnego…
Brakuje mi siły, paraliżuje mnie strach, że go stracę.
W głowie mam totalną pustkę, jestem przeżarta panicznym strachem.
I nawet w tej chwili okazuje się, że jestem nieskończoną egoistką – tchórzem…
***
Nina zebrała się w sobie, dostała znak od lekarza, że zostało jej co najwyżej pięć minut. Zbliżyła twarz do jego napuchniętej i zmasakrowanej twarzy, musnęła lekko jego usta i najczulej jak potrafiła wyszeptała: „ Stachu… Stachu… proszę, wracaj do mnie… do domu. Nie teraz! Nie teraz czas na rozstania. Jeszcze nie zdążyłeś być draniem, krzywoprzysięzcą, pijakiem, i co tam chcesz… Musimy jeszcze pożyć normalnie, jak ludzie! Uśmiechnij się…Słyszysz? Pamiętasz obiecałam ci swój obsceniczny taniec? Nie będziesz żałował. Słyszysz? Kocham cię wariacie mój, kocham całego…” - mówiąc płakała.
Cała niemoc i żałość w duszy pozwalała jedynie ujść przez łzy. Stachu leżał i nawet nie drgnął. Pozostaje liczyć, że usłyszał prośby Niny, a może nie? Nina wyszła z sali pod stałym nadzorem. Usiadła na najbliższym krześle. Patrzyła przed siebie, próbując przyjąć do wiadomości, to co stwierdził lekarz. Stach ma minimalne szanse na przeżycie. Doznał wielonarządowych uszkodzeń. Ma połamane w kilku miejscach nogi, ręce, uszkodzony kręgosłup, połamany nos i szczękę, wstrząśnienie mózgu… Krwiaka zoperowano, ale trzeba czekać…do tego trudności z oddychaniem przez przebite żebrami płuco. Gdyby mogła wzięłaby to wszystko na siebie, byle Stach wstał, wyleczył się, musi przecież być dobrze…
Jak ma być dobrze, skoro jest niedobrze? W takich sytuacjach zawsze uruchamia się wiara w cuda. Cud, na który uważamy, że kochana przez nas osoba zasługuje, a przy okazji i my zasługujemy, bo nagle nasze życie może stracić wszelkie podwaliny. Może runąć jak błotna lawina w dół. Stoczyć się do bram piekła - samotności…
Skąd ten strach przed samotnością, której nigdy do końca nie da się oswoić?
I naprawdę nie da się jej zgłębić. To wielka jaskinia, którą ciężko od razu przemierzyć, bo miewa wąskie przejścia w następne etapy wtajemniczenia.
Nikt o zdrowych zmysłach nie chce ugrzęznąć w takim stanie.
Ninie nagle zrobiło się gorąco i słabo. Po jej udach płynęły stróżki krwi. Przechodząca nieopodal pielęgniarka podbiegła do niej. Zdążyła ją złapać, zanim zemdlała…
*
Otwieram oczy i nie wiem o co chodzi. Nade mną dwie głowy, chyba lekarz i pielęgniarka. Cholernie kręci mi się w głowie. Nic nie pamiętam, chwila odcięcia od rzeczywistości…
- Zaraz przyjdą po panią pielęgniarki z oddziału ginekologicznego, trzeba wykonać badanie i wstrzymać krwotok. Straciła pani przytomność, ale wszystko powinno być już w porządku… - usłyszałam spokojny głos lekarza.
Byłam taka zła na siebie, że gdybym mogła osobiście strzeliłabym sobie w twarz. Muszę, po prostu muszę, pchać się zawsze na pierwszy plan. Kurwa mać. Poza tym nic nie jest w porządku.
A Stachu pewnie na mnie czeka, nie wie o co chodzi. I jak mu teraz wytłumaczę, że znowu muszę mieć kłopoty właśnie wtedy, kiedy on potrzebuje mnie najbardziej.
Zabrali mnie na ginekologię. Zatrzymali krwotok. Miałam czas, przygotować się na badanie, umyłam się, dostałam jakieś szpitalne, śmieszne ubrania. Odczekałam jakieś dwie godziny, w końcu pielęgniarka zawitała do mojej sali z obwieszczeniem, że doktor Brzeg mnie zbada. Było mi doprawdy wszystko obojętne. W głowie huczał ciężki oddech Stacha, jego twarz wciąż o kilka centymetrów przed moimi oczami. Powinnam przy nim być, albo obok niego, nie tutaj, nie teraz… Nie czas na moje słabości.
Złość na siebie roznosiła mnie.
Podczas badana lekarz ciągle coś do mnie mówił, ale ja nic nie słyszałam. Jakby jakieś dziwaczne, zniekształcone echo odbijało się od ścian. Po raz pierwszy w życiu niby byłam sobą całkiem przyziemnie, a myślami wciąż przy łóżku Stacha.
- Zgadza się pani? – zapytał doktor.
- Na co?- Byłam zaskoczona.
- Jutro z rana powinna pani przejść zabieg - wyjaśnił.
- Jaki zabieg?- Zdziwiłam się.
- Powtórzę, proszę się skupić. Ma pani kilka sporych mięśniaków, które z czasem mogą przerodzić się w komórki nowotworowe. To z ich powodu miała pani krwotok. Z racji, że krwotok zdarzył się w szpitalu, ma pani pierwszeństwo do operacji. Potrzebna jest pani zgoda. Proszę wypełnić wszystkie potrzebne dokumenty. Rozumnie pani? – Patrzył na mnie podejrzliwie.
- Tak, rozumiem. Teraz nie mam no to czasu. Zgłoszę się w innym terminie, muszę być przy moim przyjacielu. Miał wypadek, zapewne czeka na mnie, na moje słowa…
- To nie jest odpowiedzialne z pani strony – z powagą dr Brzeg dał mi reprymendę.
- Proszę mi wierzyć, robiłam w życiu gorsze rzeczy. Mogę już wyjść do domu? – zapytałam wprost.
- Tylko na żądanie. – Doktor patrzył z niedowierzaniem.
- Zatem żądam – beznamiętnie odpowiedziałam.
Jakiś kwadrans mi zajęło zebranie się do normalności - wąsko rozumianej. Ubrałam się z powrotem w sukienkę w większości pokrytą plamami krwi. Podziękowałam za opiekę. Wyszłam z oddziału.
Winda połyskiwała zimnym metalicznym kolorem, jak pancerna trumna. Wybrałam strzałkę do góry i szóste piętro. Wchodzę na korytarz Chirurgii Ogólnej, jest mi słabo i źle. Bardzo źle. Zaglądam przez szparę między pasami rolet na łóżko Stacha. Bez zmian. Już dwudziesty pierwszy raz dzisiaj umarłam. Chyba jestem cholernym zombie. Nienawidzę się teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Do głowy wciąż powraca mi natrętne przypomnienie, napisałam dzisiaj do Stacha SMS-a: ”Wracaj szybko, czekam…” - to ja mu to zrobiłam. To ja!
Muszę jeszcze zadzwonić do Mamy i przekazać smutne wiadomości, ale póki co nie mam na to siły…Patrzę na zegarek, za chwilę dwudziesta. Panika całkowicie zjadła mój zdrowy rozsądek. A przecież powinnam pojechać do domu, przebrać się…
*
Nina wróciła do domu. Przebrała się w czyste rzeczy, pierwsze lepsze, które były pod ręką. Zaparzyła mocną kawę i patrzyła bezmyślnie na ścianę.
Na tę chwilę przerażona okrutną rzeczywistością czuła bezsilność. Za oknem szalał wiatr, uderzając nabrzmiałymi kroplami deszczu, które jak z impetem rzucany groch, wydawały złowieszcze dźwięki, tłukąc o rynny jak ptaki z połamanymi skrzydłami.
Chciała zrobić wszystko – nie może nic, zaczyna rozumieć nieznośną kruchość życia. Czasami sekunda, przypadek decyduje o dalszym losie lub śmierci, a przecież trzeba żyć „normalnie” cokolwiek to sformułowanie oznacza, żeby nie zwariować. Niestety wszystkim wydarzeniom zapobiec się nie da, a niewielu z nas ma dar przewidywania przyszłości.
Sytuację Stacha porównałabym do złapanego zwierzęcia prosto z naturalnego środowiska, do żelaznej klatki, którą wstawiono do betonowego wnętrza, stłumione odgłosy, dziwne zapachy, niewola. Do tego oprawcy wyrwą mu pazury w obawie o swoje życie, będą głodzić, by zdobyć to czego oczekują – uległość. A potem to co masz w naturze – niezbywalną wolność – będą zwierzakowi dozować, jakby byli wszechmocnymi stwórcami.
Kiedy tylko stan Stacha się poprawi - będzie pierwsza próba wybudzenia. Wstępne oceny lekarzy traktują o przynajmniej trzech dobach w śpiączce, by zaoszczędzić mu bólu i wspomóc regenerację - musi być w innym stanie świadomości.
***
Spojrzałam na stolik kawowy, wystawał rąbek „najważniejszej gazety na świecie” i nastąpiło całkowite rozbrojenie – wodospad, histeria.
Niepewność, z którą od kilku godzin muszę sobie radzić, rozrywa mnie od środka. I egoistycznie myślę, że od teraz koniec z dotychczasowym sielankowym życiem. To ja będę musiała być silna i wspierać Stacha w dochodzeniu do dawnej sprawności, to ja będę musiała mieć siłę, by go pocieszać – nie pocieszając wprost. To ja będę musiała przejąć wszystkie obowiązki i codziennie wykazywać się determinacją, byśmy robili krok do przodu.
Nasz świat (i nasze role w nim) właśnie wywrócił się do góry nogami.
W momencie wypadku i po - Stach i ja, to już całkiem inna opowieść, chociaż mianownikiem wciąż jest szczera miłość i fascynacja. W obecnej sytuacji z pewnością będziemy opierać się na przyjaźni i zaufaniu, muszę go krok po kroku wyciągać z niemocy. Muszę. Taki mam plan. Koniec z bezsilną, momentami infantylną Niną, czas na zmianę w kobietę z krwi i kości.
-Stachu – wiesz, że tak łatwo Ci nie odpuszczę! – zrobiło mi się lżej na sercu.
Zaraz jadę na następne spotkanie z miłością mojego życia…
*
Minęło kilkanaście miesięcy jak mgnienie. Zaledwie przedświt. Gdybym filmowała swoje codzienne życie, a później zmontowała o nim dokument, zapewniam nie działoby się nic ciekawego. Kadry przesiąkałyby cierpieniem fizycznym Stacha i moim psychicznym.
Ogrom bólu, który go przybił na wiele tygodni do łóżka odcisnął niezbywalne piętno kruchości. Zaledwie ułamki sekund potrafią uczynić z późniejszego życia szlak ciągłych obaw i uczucie niechcianej zależności, bowiem są chwile, że bez drugiej osoby ani rusz, zwłaszcza kiedy leżysz z kończynami do zrośnięcia kości.
Ciągłe rehabilitacje, masaże, jazda na wózku w początkowej fazie, później ogromnym sukcesem był jego chód o kulach. Widziałam jaki był zły na swoją bezradność. Potrafił iść o kulach i jak coś nie było po jego myśli odrzucić kulę, potem wołał mnie, że niby mu się wyślizgnęła.
Twarz też miał odmienioną, odznaczoną szlachetnością cierpienia, o ile po złamanej szczęce nie został zbyt wyraźny ślad, o tyle nos zmienił się bardzo. Kiedyś zdenerwowany, patrząc w lustro, wykrzyczał :
- Nina, przecież ten w lustrze to nie Stach, ty jesteś z całkiem innym facetem!
- Zapewniam Cię, że jesteś mój. Ludzie się zmieniają Staszek – z uśmiechem skwitowałam.
Czasami był zły na wszystko, a na mnie chyba najbardziej, nie pytałam za co, wiedziałam że to jego cholerna niemoc wyje, że niegodzenie się na zależność musi mieć ujście u człowieka, który większość życia był sobie panem. Wówczas zamykałam się w łazience, odkręcałam prysznic i płakałam do woli, by wyrzucić emocje i żal, żal który w gruncie rzeczy dobrze rozumiałam. I ja z pewnością nie chciałabym być dla niego ciężarem, a zawsze tylko zwiewną muzą, która nakręca go do życia. Przejdziemy to razem, jeszcze potrzebny nam czas, ale teraz jak nigdy wcześniej rozumiem, że kocham go bezwarunkowo. Po prostu kocham.
To co mi ofiarował wcześniej, poczucie bezpieczeństwa i wiele cudownych chwil, które są ciągle we mnie, nasze poranki z kawą i wieczory przy winie. Spacery nocą, liczenie gwiazd, szukanie na łąkach czterolistnej koniczyny i książki, które mi podsuwał… Nasz beztroski śmiech i to niezwykłe samopoczucie, kiedy wystarczyło, że trzymał mnie za rękę, a ja byłam śmiertelnie przekonana, że mój świat jest dzięki niemu bezpieczny.
Te momenty czynią magię z życia i chociażby przez chwilę pozwalają zwolnić, przestać gonić za więcej. Zakotwiczyć się w jednym człowieku i oddać mu z siebie, to co najlepsze.
Od jakiegoś czasu przestałam pisać pamiętnik, bo musiałabym dzień po dniu opisywać przez kalkę, ale postanowiłam ponownie, że doprowadzę Stacha do znośnej formy i jeszcze niejedno przed nami do odkrycia.
Zawsze marzył by wybrać się do Japonii, więc mamy następny cel…
Moją siłę wzmaga postawa Mamy i Babci, gdyby nie one, z pewnością nie mogłabym połączyć pracy z opieką nad Stachem, a tak mam komfort i pewność, że kiedy mnie nie ma, ma wspaniałą opiekę.
Szukam dodatkowej pracy, czegoś co można robić w domu, póki co Stach nie ma siły, ani weny do pracy…
Czy jestem szczęśliwa? Tak jestem. Zasypiam i budzę się obok tego, którego kocham. Reszta to tylko kwestie zmienne, do wypracowania.
Cholera, znowu dostałam krwotoku, tylko nie teraz…
Ocena wiersza
Treść
Warsztat
Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.
Komentarze
Kolor wiersza: zielony
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Idę w kolejną milosną odyseję i myślę, że tam wszystko będzie słonecznie.
Dziękuję pięknie Madziu - Gocha - nie ma większej nagrody dla autora, jak utożsamienie się z bohaterami.
Serdecznisci:)
Czuć całością wiersza, to za mało, trzeba to poczuć i tobie to się udaje.BDB
W prozie się doskonale odnajdujesz.
Pzdr! Noworocznie
Pozdrawiam ciepło - Gocha🩰
że łzy same.....
Bardzo wzruszające
Pozdrawiam serdecznie 🦋
Przytulam ciepło - Gocha🩰
Pozdrawiam ciepło - Gocha :)🩰
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło i dziękuję za czas poświęcony na czytanie, bardzo to budujące. Najlepszości dla Ciebie.
Podobnie jak Marek, zauważyłam brak kontaktów z rodziną peela, ale to będzie jak przeczytałam, Gosiu w
Twojej odpowiedzi wyjaśnione.
Będę czekała niecierpliwie na dalszy rozwój akcji... i proszę pisz już kolejną opowieść:)))😘 5/6
Serdeczności Kochana:))⭐💕
Co do następnej prozy, to mam jeszcze do ukończenia prozę fantasy o marzeniu :)) Może się wezmę w garść.
Mam też wrażenie, że proza na TW jest bardzo wymagająca czasu czytelnika i nie wiem, czy będę ciągle zarzucać wszystkich swoimi długaśnymi opowiadaniami :)) Niemniej bardzo mi miło, że mam odbiorców, a w ich gronie Ciebie.
Będę miała na względzie Twoją prośbę. Pozdrawiam Cię gorąco droga Przyjaciółko - Gocha :))
szkoda, że niezwykle smutnej, to przykre, gdy nasze szczęście
może się rozsypać w ognieniu oka na kawałeczki,
że jest tak bardzo kruche, ale widać tutaj nadzieję, dobrze, że Stach
mimo ciężkiego stanu przeżył, że jest w nim wola walki i życia,
że powoli robi postępy w poruszaniu się, mam nadzieję,
że będzie szło ku dobremu, a i Nina trzyma się dzielnie,
mimo że też jest jej ciężko.
Przeczytałam z dużym zaciekawieniem,
msz, masz duży dar do pisania, nie wiem, czy większy w prozie,
czy w poezji, bo w obu formach jesteś świetna.
Drobny błąd się wkradł/chyba?/ -
"Szukam dodatkowej pracy, czegoś co można rozbić w domu"
Sądzę, że wkradła się literówka - czyli czegoś
co można robić w domu, nie rozbić.
Pozdrawiam Cię serdecznie, dobrego dnia życząc <3
szczęście, gdy jest ono zagrożone,
ale najgorzej, gdy ono się nam sypie,
a tak niestety bywa, lecę do kolejnej części,
i za moment wybywam, bo powinno mnie nie być na
TW, miałam dać odpocząć oczom, wkrótce,
czyli od dziś wieczór definitywnie to zrobię :))
Uściski przesyłam :)
Trzymaj się cieplutko - przytulam - Gocha🩰
Dziękuję Marku jeszcze raz za czujność :)) Polecam się na przyszłość :))
Mnie nauczyli pisać poezje koledzy i koleżanki z różnych for, za co jestem im wdzięczny, więc, jak coś widzę, przekazuję, a autor i tak zawsze ma ostatnie słowo.
Pozdrawiam serdecznie.
Co do tego co się dzieje u Niny i Stacha, to tak przeskoczyłam z różowych chmurek od razu w "czarną dupę", ale czasami tak układa się życie i trzeba przyjąć wszystko na klatę ;))
ps. Ostatnio w TV usłyszałam o naćpanym kierowcy, który 23 grudnia zabił rodzinę w Międzyzdrojach, matka, ojciec, 7-letni syn. Przyjechali na Święta, a została tylko 12-letnia dziewczynka. Ona dopiero ma traumę i milowe kroki do pokonania... A największe nieszczęścia zawsze są z ogromnej głupoty drugiego człowieka :))
Co do formy, mz, jak piszemy w pierwszej osobie, trzeba się tego trzymać.
Jest ciekawie i czułem, że będzie pod górkę, a jest nawet mocno.
Czekamy na c.d. Pozdrawiam.
Ciekawie się robi coraz bardziej...
Pozdrówki 👍⭐
Dziękuję, że czytasz bo wrzucam spore fragmenty. Pozdrawiam serdecznie Marku - Gocha 🩰
Inne wiersze z tej samej kategorii
Inne wiersze tego autora
Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.
Szanowni Użytkownicy
Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).
W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.
O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.
Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.
Czytaj treść polityki prywatności