Domek z kart
Zaglądałam w karty, szukając jokera,co zmienić potrafi bieg losu.
Łudziłam się, że tak można, że potrafię, że oszukać mogę przeznaczenie.
Lecz Ty też ufałeś ślepo karcie, co spełnić miała Twe pragnienie.
Ale wiesz, ja naprawdę wierzyłam w tę grę, tak łatwo mnie pochłonęła.
Nie chciałam przerywać, choć nie grałam fair play, ta partia tak pięknie się zaczęła...
Wszystko szło gładko, odsłoniłam przed Tobą każdą najsłabszą kartę.
I asa w rękawie na pachnącym ramieniu
I pika na leśnej murawie.
Zachciało mi się nawet budować domek z kart,
Zapominając, że on kruchy i niewiele wart.
I głupia, wierząc, że to mój los wybrany,
Zaczęłam prędko stawiać chwiejne w nim ściany.
Lecz jak to bywa - co się w pośpiechu buduje, z taką samą prędkością niechybnie rujnuje.
Wystarczył przechodzący niewinny wiatr
I tak się zburzył, mój ze złudzeń zbudowany
ukochany...
domek z kart.