Pamięci Aleksandra Rozenfelda
jak wygląda Niebo
dla sympatycznych rozpustników
(czy może raczej Piekło, bo kto
to rozsądzi). Z pewnością
odnosisz tam sukcesy,
niczym bard, co przetrwał cudem
koniec świata
i literackich kawiarni.
Nie wszystkie opowieści
kończą się śmiercią,
a niektórzy pieśniarze
wrastają w ziemię jak drzewa
poprzebierane na Halloween,
niemogące już wydać
żadnego głosu.
Mówiłeś,
w Jerozolimie Pan Bóg wysłuchuje
nawet bezbożników,
a polskie wierzby
właśnie stamtąd widać wyraźniej
niż w wierszach pisanych
nad Wisłą.
Wierzyliśmy w Twoje opowieści
osnute dymem z fajki,
jak wonnym kadzidłem,
wiedząc, że zmyślałeś je
na chwałę życia,
niczym kapłan
miniaturowej religii.