* (urodziłeś się wbrew mnie...)
urodziłeś się wbrew mnie
gdy chodziłam do takich tam
różnych szkół
wiłeś się i krzyczałeś
że pić, że jeść
że brzuch za ciasny
a podeszwy odpadają
marki sprzedawali w Peweksach
a Peweksem siksy była ulica
urodziłeś się panisko
w czystej pościeli chciałeś srać
i wozić się po byle pierdoły
mercem
nie miałeś me–rola
ale rikszę
a ja harowałam za darmo
dobę za dobą
gdy szef mnie lustrował
na drugim etacie
skręcałeś tytoń pośladkami
oglądając bajki
w naszej kolejnej
zasranej czynszówce
a gdy jako diwa
przechadzałam się po scenie
uznałeś, że tu nie ma dla ciebie miejsca
i na czworakach wyprowadziłeś się
do lepszego przedszkola
nie pisaliśmy do siebie nawet listów
nie wiem czy wiesz, że mam raka
i pewnie jutro umrę
zabierając twój pierwszy dom
z jednym wspólnym pomieszczeniem
zbyt ciasnym dla matki