* (obserwuję kobiety...)
obserwuję kobiety
o marcepanowych dłoniach
ukrywają twarz pod woalką
obserwuję mężczyzn
odlanych z czekolady
topnieją w pełnym słońcu
obserwuję dzieci
turlają się jak kostki cukru
w kierunku morza
łykam swoje tabletki
popijam gorzką herbatę
składam gazetę, zapalam Davidoffa
zimno mi, a nie wzięłam swetra
w oddali pies
jak wyschnięty rodzynek
na fosforyzującej bieli plaży
jak na śmietanowym torcie
ześlizguje się z kolejnych warstw
i wdrapuje z powrotem rozgrzebując biszkopt
jego ujadanie to tylko żałosna czkawka
czy odbijanie ażurową paletką
lotki od badmintona
mewy potrafią lepiej ujadać
ale teraz nie ma mew
a może już nie ma
ogień bucha jak z odkręconego palnika
meduzy niczym smażone jajka
rozlane na patelni przypalają się
niemal słyszę jak skwierczą
filtr od Davidoffa wciskam w piasek
pod wierzchnią warstwą taki wilgotny, lepki
i zimny
zupełnie inny