dobrze, że jesteś
zdzieram podeszwy swojego życia
choć zatrzymuję się tylko na rozstajach
to dyskutuję o sztuce i kłaniam się grzecznie
właśnie doszedłem na czwarte piętro
powiesiłem nad oknem granatowe zasłony
aby księżyc nie widział jak się urządzam
kolejny raz w tym samym pokoju
na parapecie stoją dwa pomarszczone kaktusy
one nie wiedzą jeszcze, że wróciłem
zasłaniają całe czarne niebo
i asfaltowy materac
pokraczny Chrystus oprawiony w ramki
na skrzyżowaniu dwóch wrogich epok
spogląda cynicznie gryząc papieros
nocą, ciche kroki wchodzą w dywan
wykrzywione twarze rozlewają na podłodze
wczorajszy sen, który należy przytulić
jest tak bezlitośnie, przejmująco zimno
jak na cmentarzu gdzie skomlą drzewa
nie mam już siły dalej uciekać
dobrze, że jesteś…