Do szarej Damy
Łapą szkaradną w umyśle mym mieszasz.
Wmawiasz bez przerwy, żeś jest ocalenie,
Choć tak na prawdę, na starość mą czekasz.
Nawet Słońce tak mi bliskie, żeś odarła z szat złocistych,
tylko po to, by je odziać, w sukno szare, wypłowiałe.
Wrzeszczysz we śnie, w błąd wprowadzasz, rodem jesteś z sił nieczystych.
Na twe ostrze przerdzewiałe moje serce jest zbyt małe.
Stopniem ostatnim jesteś do piekła
Marzę o chwili, gdy smycz twoją zerwę
Chcę widzieć, jak płonie twarz twoja wściekła,
wtem zgniły twój korzeń bez zwłoki wyrwę.
Pozostaje jedynie, pytanie nie lada
Czy na takiego tyrana...wystarczy odwaga?