bibeloty
w domach z betonu i żywicy
ich prozaiczność sens bogaci
a bezsensowność w piórach liczy
na odrobinę wiatru w skrzydła
nad ulicami miasta których
szarość poetom już obrzydła
wciąż zabraniając w gniazdach tulić
to coś nieznane co tak kusi
pukając w okna wolnością lotu
ponad tym wszystkim co nas dusi
wśród zakurzonych bibelotów
nielotność pióra na kartach mości
kolorów milion i jedno słońce
w domach z betonu pełnych miłości
w których trwa ptaków niemy koncert