Jan Chrzciciel
Żył w Judei pewien kapłan,
Co Zachariasz się nazywał.
W Bogu zawsze szukał światła,
Więc w świątyni często bywał.
Jego żona już nie młoda,
Mieć potomka zawsze chciała,
Więc modliła się do Boga,
Aby Ten cud jakiś zdziałał.
Nazywała się Elżbieta.
Niestety niepłodna była,
Ale zawsze Bogu wierna,
Wciąż gorąco się modliła.
Gdy Zachariasz raz w świątyni
Pełnił służbę swą kapłańską,
Wielką rzecz mu Bóg uczynił.
Stanął przed nim Anioł Pański.
Przy ołtarzu z prawej strony
Objawiła mu się postać.
Zachariasz był przerażony.
Nie wiedział uciec, czy zostać.
Wtedy anioł się odzywa
- Nic się nie bój Zachariaszu.
Twoja dusza jest szczęśliwa.
Radość głoszę Ci zawczasu.
Prośba Twoja wysłuchana.
Żona Ci urodzi syna.
Będzie wielki w oczach Pana,
Nigdy nie skosztuje wina.
Dziecku Jan na imię będzie,
Bo taka jest wola Boga.
Wychwalać Go będzie wszędzie
I chodzić po Jego drogach.
Napełniony Duchem Świętym,
Będzie już w matczynym łonie.
Wielu ludziom da zachęty,
Poprzez swoje święte dłonie.
Rzekł Zachariasz do anioła,
Nie chcąc wierzyć w jego słowa.
- Ja już jestem bardzo stary,
A i żona ma nie młoda.
- Będziesz niemy aż do chwili,
Kiedy dziecię się narodzi.
Skoro mi nie uwierzyłeś,
Że od Boga to pochodzi.
Nie mógł mówić ani słowa,
Aż do narodzenia Jana.
Taka z aniołem umowa
Musiała być dotrzymana.
Mowę Zachariasz odzyskał,
Gdy się tylko Jan urodził
I dawany jest za przykład,
Tego kto po nim przychodzi.
GrzesioR
14-03-2023