na słowo
ja przysięgać ci nie będę
ale powiem tobie jedno
że mam serce z miłorzębu
co na twojej dłoni przysiadł
już na stałe ku wieczności
niepotrzebna żadna z przysiąg
kiedy pławi się w miłości
kataklizmy mu niestraszne
a puls daje radę prozie
grona gniewu w ciszy gasną
możesz wierzyć mi na słowo
.
gdzieś za oknem lecą liście
wiatr spisuje lata ślady
babim latem wiąże uśmiech
i odwiedza dno szuflady
a tam liryk za lirykiem
i spóźnione pory wszystkie
przenikają przez dno cicho
by ulecieć tak jak liście
w świata strony nieskończone
nienazwane wciąż do końca
razem z wiatrem jak szalone
byle dalej . bliżej słońca
nim się zima zazieleni
wiosną co się brata z latem
gdzieś za oknem tam gdzie liście
lecą z wiatrem wersów śladem
amplituda
jesteś myślą przerywaną
iskro co wszechświaty rodzisz
wciąż od nowa nazywaną
tajemnicą nie-powodzeń
jesteś życiem wielorodnym
odkrywanym jak istnienie
plamy w oku kiedy słońce
błogosławi twardą ziemię
kłonię głowę przed obliczem
co się w mroku światłem jawi
by nawozić wiary niwę
próbujemy ją zabarwić
słowem prostym jak myśl płocha
że to wszystko snem jest tylko
w którym się uczymy kochać
i pragniemy zostać iskrą
.