Piątek
Kolejna godzina piętnasta.
Ty znów rozpościerasz ramiona
Nad wioski, nad państwa, nad miasta.
Nic nie zamiera w bezruchu
Gdy konasz kolejny już raz.
Korona z cierniami jak grzechy
Okala Twą świętą twarz.
I gwoździe trzymają uparcie
Jak nasze niewybaczanie
Nie chcą otworzyć się serca
Na Twoje ogromne kochanie.
W Twój bok przeorany włócznią
Co drugi chce włożyć ręce
Lecz nikt całym swoim rozumem
Nie uczestniczy w Twej męce.
A jednak, w ciszy serca
Kiedy się wali świat cały
Twe zmartwychwstanie zwycięstwem
Jedynym i doskonałym !