Jak woda
miasto nie milknie
księżyc skradzionym słońcu blaskiem
wciska się przez zasłony
gładzi moje włosy, ramiona
koi bezsenną niemoc
miękko rysując ścienne fantazje
co noc tak ze mną gra w kalambury
zerwał się wiatr porywisty
tyle spokoju w złowieszczym poszumie
kołysze mnie
kołysze skargi upchnięte w duszy
sen wciąż nie przychodzi
mówiłeś - nocą twoje oczy lśnią niczym jeziora
a włosy na poduszce wiją się jak rzeki -
zanurzałeś się w nich
szukałeś siebie w czułej głębi
więc jestem wodą
wsiąkam w białą pościel
w każdą szczelinę perkalu
gaszę pragnienia
rozmywam obrazy
przenikam miejsca we mnie
moje nieba i domy
obmywam krzywdy
odpływam
odpływam