Niedościgniona
z każdą chwilą coraz bliżej mety
nie odnalzłem się w tym biegu po szczęście
szukałem go aż padłem z wycieńczenia
gdzieś w krainie zatopionych lądów
wśrod płaczu i zgrzytania zębów
zapiski o tym spłonęły w ogniu gorejącego krzewu
nie potrafię już poszukiwać siebie
zazdrośnie odebrano mi te umiejętność
czas tryumfu nadchodzi
kroczy nie z własnej woli oprowadzasz go na smyczy po ogrodzie niespełnionych marzeń
pamiętasz jeszcze mnie twórcę twej osobowości nauczyciela pogardy
jeśli teraz zawrócisz
czeka Cię kanonizacja