Droga do nikąd
Dziećmi porzuconymi w bezkresie pustki.
Pytamy o los, o sens przerażeni prawdą.
Nasi stwórcy o nas zapomnieli.
Lecz czy pamiętać o nas w ogóle warto?
Każdy z naszych kroków lękiem podszyty.
Absoluty dla nas przerażeniem i bólem.
Dzień i teraz, religią i bezpieczną ostoją.
Z bełkotem kolejnych modlitw kolejnych religii,
stajemy się głupcami biegnącymi donikąd
Dzień za dniem wypełniamy swe puste istnienia chłamem,
by mieć... by być... by świecić.
Każdy z nas chce być wieczny.
Ale może ta cisza która pozostanie,
może gdy ostatnie tchnienie ostatniego neuronu pamięci o nas zaniknie.
Może wtedy będziemy wolni?
Może ten świat też?